Kulisy utraty dziewictwa matki i pierwsza masturbacja celebrytki, czyli najtrudniejszy wywiad do obejrzenia

Caroline Derpienski. fot: Artur Zawadzki/REPORTER/East News

Kulisy utraty dziewictwa matki i pierwsza masturbacja celebrytki, czyli najtrudniejszy wywiad do obejrzenia

Caroline Derpienski 6 stycznia udzieliła wywiadu Żurnaliście. Do obejrzenia wywiadu zachęcił mnie TikTok Karoliny, w którym sugerowała, że pokaże swoją prawdziwą twarz. Już to słyszeliśmy, ale zawsze pozostaje nadzieja. Szczerze? Po około dziesięciu minutach bardzo walczyłam, by nie wyłączyć filmu, chciałam jak najszybciej o nim zapomnieć. Zrobiłam chwilę przerwy i przebrnęłam przez ten wywiad, dzieląc go na kilkanaście części. Oszczędzając wam tego, co sama przeżyłam, poniżej znajdziecie najważniejsze i najbardziej niekomfortowe fragmenty.

Co dzieje się teraz? Kolejna kontrowersja, ale tym razem nie kosztem wizerunku Karoliny, a osób, które ją wychowały.

Zacznijmy od pytania: kim jest Karolina? Jest influencerką, która wybiła się na taniej kontrowersji oprawionej w drogą okładkę. Jej starszy o 35 lat partner za „udawane” pieniądze kupował jej „udawany” luksus. Zadaniem Karoliny było sprzedać ten luksus jak najdrożej. Kreacja „Caroline Derpienski” potrafiła przyciągnąć ogromne zasięgi, wszystko szło zgodnie z planem. Ale, jak można było się spodziewać, ludziom w końcu zaczęło się to nudzić. Zbiegiem okoliczności nastąpiło rozstanie. Na transmisjach live opowiadała, że nie miała własnych pieniędzy, a jej partner zmuszał ją do zarabiania, udając głupią. W wywiadzie sama określiła się mianem „polskiej wersji Paris Hilton”.

Najbardziej kontrowersyjna część wywiadu, moim zdaniem, znajduje się prawie na samym początku. To historia życia intymnego matki Karoliny. Uważam za szalenie istotne wspomnieć, że nie wiemy, jaka jest prawda. Słowa Karoliny według wielu osób nie powinny być brane na poważnie ze względu na jej wielokrotne kłamstwa. Wszystko, co tu opisuję, pochodzi z wywiadu.

Historia zaczyna się od obietnicy kupna mieszkania przez babcię Karoliny w momencie, gdy jej matka wyjdzie za mąż. Podobno w tym małżeństwie nie było miłości. Trwało ono 10 lat, ale nie można go nazwać udanym. Mąż przepijał pensję, a gdy doszło do przemocy fizycznej, zostały złożone papiery rozwodowe.

Później Karolina bardzo dokładnie opisała życie seksualne matki przed jej narodzinami. Twierdzi, że jej matka nie spała z żadnym mężczyzną aż do momentu, gdy zaszła w ciążę z Karoliną. Na pytanie, skąd ma takie informacje, Karolina twierdzi, że w jej domu nie było tematów tabu, a cała historia została jej opowiedziana, gdy miała kilka lat.

„No i po pierwszym s*ksie w jej życiu pojawiłam się ja. Był bez zabezpieczenia, pierwszy jej s*ks, który był traumatyczny. Podobno w ogóle nie był delikatny, podobno w ogóle nie liczył się z jej uczuciami. Ona powiedziała mi, że on ją zgw*łcił. Tak że jestem dzieckiem z gw*łtu.”.

Na pytanie, czy to są rzeczy, które chciała usłyszeć, odpowiada z pełnym przekonaniem, że nie miała wyboru i była stawiana w roli psychologa.

W kolejnym wątku dotyczącym życia po jej narodzinach wytyka mamie, że nigdy jej nie dotykała, nie przytulała, miała z tym ogromny problem – wynikało to z depresji poporodowej. Z tego powodu małą Karolinę wychowywała babcia. To właśnie ona zajmowała się nią od narodzin. I to prawdopodobnie dzięki niej Karolina przyszła na świat, to ona namawiała jej mamę na zajście w ciążę, tłumacząc to wiekiem i sugerując: „Jak nie teraz, to kiedy?”.

Karolina do dziś nie wie, czy kocha swoją mamę. Kocha babcię, bo to ona zawsze przy niej była, ale do tego jeszcze wrócimy.

Z domu babci wyprowadziła się w wieku 12 lat. Powodem były restrykcje i fanatyczna religijność. W tym czasie mama kupowała jej co tydzień ubrania, aby uniknąć mobbingu w szkole. Noszenie spodni było zabronione, bo „dziewczynie przystoi tylko noszenie sukienek i spódnic”. Od mamy dostała też pierwszy telefon, przez co zaczęła interesować się światem internetowym, co również nie podobało się babci.

Mimo wszystko opisuje swoją przeprowadzkę słowami „z deszczu pod rynnę”. Nowe życie z mamą niosło ze sobą wiele trudnych doświadczeń. Karolina często musiała odgrywać rolę psychoterapeutki swojej mamy, mama miała planować za nią przyszłość – widziała ją jako nauczycielkę, modelkę czy w innych rolach, które zmieniały się z dnia na dzień. Do tego dochodziły traumatyczne metody nauki, kary cielesne, wielogodzinne korepetycje z wielu przedmiotów i niekończące się wymagania.

Przechodząc dalej… „Ja myślałam, że on ma downa. Non stop mówił mi o diabłach (…) Ma wyprany mózg przez sekty i panicznie boi się diabła (…) Wystarczy postraszyć go piekłem, da ci pieniędzy tyle, ile chcesz”. Tak Karolina mówi o ojcu...
 

 

Nie zagłębiając się dalej w słowa naszej antybohaterki, warto wypunktować pewne nieścisłości. W miarę kolejnych opowieści Karoliny pojawia się motyw uczęszczania do szkoły muzycznej, na lekcje baletu i inne dodatkowe zajęcia, które nie były jej wyborem – miały jedynie spełniać ambicje matki. Pojawia się pytanie: jak to w końcu było?

Karolina twierdzi, że żyła „poniżej klasy średniej” w kwestiach finansowych, wspominając o „średnich” warunkach życia – m.in. grzybie w łazience czy brudzie w mieszkaniu. Jednocześnie jednak opisuje codzienność, która wymagała sporych nakładów finansowych: budżet na szkołę muzyczną, lekcje baletu, inne dodatkowe zajęcia, wielogodzinne korepetycje, częste jazdy taksówkami czy cotygodniowe zakupy w galeriach handlowych.

Czy rzeczywiście można mówić o biedzie przy takim poziomie wydatków? A może niektóre szczegóły są celowo przejaskrawione lub niedopowiedziane, aby wzbudzić określone emocje?

Pojawia się także wątek związku Karoliny z jej byłym lub obecnym partnerem – co do tego nikt nie ma pewności. Karolina twierdzi, że zaczęła brać go pod uwagę jako partnera dopiero po tygodniu od rozpoczęcia związku. Jednak coś w tej narracji się nie zgadza – jak można rozważać kogoś jako partnera już po nawiązaniu relacji? Wygląda to na kolejną nieścisłość, która rodzi pytania o spójność jej opowieści.

Mówi, że w jej domu nie było tematów tabu, a chwilę później opowiada jak musiała sprawdzać wszystko, co dotyczyło intymnych sfer w internecie. Po tej informacji pojawia się również dokładny opis pierwszej m**turbacji, ale to możemy sobie oszczędzić.

Mama, która kontrolowała córkę na każdym kroku, wszystko musiało się zgadzać co do minuty, nie reaguje na wyjazd do Miami?

W rozmowie pojawił się wątek jedynego kolegi Karoliny z czasów szkolnych. Wspominając go, stwierdziła, że miał zespół Aspergera (dowiedz się więcej!), co samo w sobie nie budzi żadnych kontrowersji. Problem pojawia się w momencie, gdy Karolina dodała, że zespół Aspergera to „lekka odmiana zespołu Downa”. Tego rodzaju wypowiedź, szczególnie w tak publicznej formie, może być bardzo szkodliwa – zarówno dla osób ze spektrum autyzmu, jak i dla odbiorców, którzy mogą potraktować te słowa jako fakt. Warto przypomnieć, że zespół Aspergera i zespół Downa to zupełnie różne zaburzenia – jedno mieści się w spektrum autyzmu, drugie wynika z genetycznych nieprawidłowości. 

Co więcej, temat spektrum autyzmu, w tym zespołu Aspergera, jest obecny w mediach od dłuższego czasu i należy do powszechnie znanych zagadnień. Tym bardziej dziwi, że prowadzący rozmowę nie zareagował na to stwierdzenie, nie prostując tej oczywistej nieścisłości. Odpowiedzialnością twórców takich treści powinno być dbanie o ich rzetelność, szczególnie gdy dotyczą one wrażliwych tematów. Nawet jeśli błąd przeszedł niezauważony w trakcie nagrania, na etapie montażu można było dodać stosowny napis z wyjaśnieniem. Niestety, taka korekta nie miała miejsca, co budzi pytania o profesjonalizm i przygotowanie osób odpowiedzialnych za materiał.

Rozważając całość, nasuwa się pytanie, czy materiał w ogóle powinien ujrzeć światło dzienne. Jeśli wypowiedzi Karoliny zawierają nie tylko merytoryczne błędy, ale również treści mogące oczerniać inne osoby, warto zastanowić się nad ich wartością. Karolina w tej rozmowie publicznie mówi o bardzo niewygodnych dla swojej rodziny sprawach, a jej wypowiedzi niezależnie od ich prawdziwości wzbudzają dyskomfort u odbiorcy. Intymne szczegóły dotyczące relacji rodzinnych, niekiedy przekazane w sposób sensacyjny, wywołują wrażenie, że głównym celem tych wypowiedzi jest wyłącznie wzbudzenie uwagi – takiej, której Karolina najwyraźniej potrzebuje.

Podczas słuchania tego materiału można odnieść wrażenie, że jego treść nie wnosi żadnej wartości, a jedynie wzmacnia kontrowersje wokół osoby Karoliny. Oczywiście, każdy ma prawo do opowiedzenia swojej historii, ale odpowiedzialnością twórców powinno być zadbanie, by taka opowieść nie krzywdziła innych ani nie wprowadzała odbiorców w błąd. W tym przypadku zabrakło korekty zarówno merytorycznej, jak i etycznej. Z perspektywy odbiorcy najlepszym, co twórcy mogliby zrobić, to usunięcie tego wywiadu.

Na koniec warto zastanowić się nad szerszym kontekstem. Czy dobrze, że o Karolinie mówimy? Jeśli celem jest podjęcie refleksji nad granicami prywatności, odpowiedzialnością twórców czy znaczeniem rzetelności w mediach, to taka dyskusja ma sens. Jeśli jednak chodzi wyłącznie o dalsze nakręcanie sensacji, to odpowiedź jest jednoznaczna – nie.